Nowe Horyzonty 2019. Na Nowych Horyzontach można w tym roku zobaczyć m.in. nagrodzony w Cannes dramat kostiumowy "Portret kobiety w ogniu". Zobaczcie naszą rozmowę z twórczyniami filmu: reżyserką Céline Sciammą i aktorką Adèle Haenel.
FilmPortrait de la jeune fille en feu20192 godz. {"rate": {"id":"829444","linkUrl":"/film/Portret+kobiety+w+ogniu-2019-829444","alt":"Portret kobiety w ogniu","imgUrl":" 1760. Marianne, malująca na zlecenie, musi wykonać portret młodej damy bez jej wiedzy. Więcej Mniej {"tv":"/film/Portret+kobiety+w+ogniu-2019-829444/tv","cinema":"/film/Portret+kobiety+w+ogniu-2019-829444/showtimes/_cityName_"} {"userName":"michalwalkiewicz","thumbnail":" oglądaj się teraz","link":"/reviews/recenzja-filmu-Portret+kobiety+w+ogniu-22609","more":"Przeczytaj recenzję Filmwebu"} {"linkA":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeA","linkB":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeB"} Opowieść o miłości wyprzedzającej swój czas i intymnej więzi zdolnej przełamać niejedno tabu, ubiera w kostium – akcja rozgrywa się w Bretanii w 1770 roku – jak najbardziej współczesne pragnienia i uczucia. Bohaterkami filmu są szykowana do aranżowanego małżeństwa arystokratka Heloiza oraz przybyła z Paryża malarka, Marianna. Ta druga maOpowieść o miłości wyprzedzającej swój czas i intymnej więzi zdolnej przełamać niejedno tabu, ubiera w kostium – akcja rozgrywa się w Bretanii w 1770 roku – jak najbardziej współczesne pragnienia i uczucia. Bohaterkami filmu są szykowana do aranżowanego małżeństwa arystokratka Heloiza oraz przybyła z Paryża malarka, Marianna. Ta druga ma namalować portret tej pierwszej, ale w sekrecie: Heloiza nie chce bowiem pozować, buntując się w ten sposób przeciwko przymusowemu zamążpójściu. Marianna dyskretnie obserwuje swoją modelkę, intensywnie tworzy, ale niszczy kolejne wersje obrazu. Czuje, że nie pozna prawdziwego oblicza młodej kobiety tak długo, jak sama będzie ukrywać własne. Zdjęcia do filmu kręcono w regionie Bretania (Francja). Okres zdjęciowy trwał od 25 października do 10 grudnia 2018 roku. Nie ma takich słów, które oddadzą w pełni mój zachwyt, ale postaram się wykorzystać wszystkie znane mi środki wyrazu, żeby zwerbalizować moje uwielbienie odnośnie tego filmu. więcejzdaniem społeczności pomocna w: 100%Każdy kadr "Portretu…", który w całości wykazuje estetyczne powinowactwo choćby z dziełami Caspara Davida Friedricha, nadaje się do oprawienia i powieszenia na ścianie. A jednocześnie – dzięki niezwykłej bliskości życiu – jego seans o wiele bardziej niż studiowanie cudzego, nawet najbardziej kunsztownego malowidła przypomina przeglądanie się w ... więcejzdaniem społeczności pomocna w: 97% Celine Sciamma zapytana dlaczego niemal całkowicie rezygnuje z męskich bohaterów odpowiada: "To był świadomy wybór od samego początku. Zrezygnowałam z męskich bohaterów głównie dlatego, że chciałam opowiedzieć o przeżywaniu miłości, nawet jeżeli wydaje się niemożliwa. ... więcej Strona wizualna filmu to prawdziwe arcydzieło. Wybitne role Haenel i Merlant - spojrzenia, mimika, gesty - wszystko dopracowane do najmniejszego szczegółu, a jednocześnie tak prawdziwe, delikatne, czułe, przejmujące. Ostania scena to popis aktorstwa najwyższej próby, który zapamiętam na zawsze. Takiej ... więcej Fugere non possum - czyli "nie mogę uciec" W kinie pieśń wybrzmiewa oczywiście o wiele lepiej łapcie link : xAQ Jeżeli ktoś chce się nauczyć jak pisać dialogi aby każdym wypowiedzianym słowem zwalić widza z nóg, to powinien chociażby dla tego jednego powodu obejrzeć Portret kobiety w ogniu. Dawno nie oglądałam filmu, w którym nie byłabym w stanie ... więcej Wiem, że jest to trudne, wymagające Kino. Wiem, że dla wielu film okaże się nudny i o niczym. Wiem, że w życiu obejrzałem już całkiem sporo tytułów, a wśród nich znajdzie się zaledwie ze trzydzieści, o których mogę powiedzie "prawdziwe arcydzieło". Ale wiem też, że jednym z nich ... więcejPortret kobiety w ogniu. Francja, rok 1760. Malująca na zlecenie Marianne musi wykonać portret młodej damy bez jej wiedzy i zgody. Opowieść o miłości wyprzedzającej swój czas i intymnej więzi zdolnej przełamać niejedno tabu. Bohaterkami filmu są szykowana do aranżowanego małżeństwa arystokratka Heloiza oraz przybyła z ParyżaCeline Sciamma podczas tegorocznej edycji Festiwalu Kamera Akcja dała się poznać jako reżyserka zajmująca się złożonymi relacjami międzyludzkimi oraz pytająca o różne oblicza kobiecej tożsamości. Zwłaszcza jeśli ta próbuje być konstruowana na buncie przeciw społecznym czy – ściślej mówiąc – rodzinnym oczekiwaniom. W Chłopczycy główną rolę odkrywa transseksualna bohaterka, która próbuje ukryć swoje żeńskie przymioty i w gronie nowych znajomych być postrzegana jako chłopak. Z kolei w Portrecie kobiety z ognia, której akcja osadzona jest w XVIII wieku, mamy bohaterki, które zawiązują między sobą siostrzaną nić, pozwalającą im przetrwać w tym patriarchalnym świecie. Choć opowieść dotyczy wyjątkowej relacji, jaka łączy malarkę i portretowaną – jest szczególna nie ze względu na homoseksualne relacje, lecz z powodu kryjącej się w niej przewrotności. Marianne ma namalować portret Heloizy dla jej mediolańskiego kandydata na męża – jeśli portret się spodoba, wówczas dojdzie do ślubu. Heloiza, która po śmierci siostry musiała wrócić z klasztoru i przejąć los zmarłej, jest rozgoryczona planami matrymonialnymi, czemu daje wyraz, odmawiając pozowania poprzedniemu malarzowi. Jej wypowiedzi przekonują, że życie w klasztorze zapewnia kobietom możliwość samorozwoju, dzięki bibliotece i muzyce, czego w małżeństwie może nie zaznać – jest skazana na łaskę męża. Nieświadoma prawdziwego celu wizyty Marianne Heloiza coraz bardziej fascynuje się nią, a gdy poznaje prawdę, podejmuje decyzję, której nikt po niej się nie spodziewał. Za jej zgodą na pozowanie nie kryje się rezygnacja, lecz pragnienie, by malarka ją dobrze poznała. Przewrotność tego zachowania tkwi w tym, że im lepiej Marianne poznaje towarzyszkę, tym lepiej ją portretuje, a dobry portret zwiększa szansę mariażu, co z kolei zbliża obie bohaterki do nieuchronnego rozstania. Przewrotności w tym filmie jest więcej, choćby tu wspomnieć scenę aborcji: służąca poddająca się zabiegowi leży na łóżku obok niemowlaka, który ociera jej łzy. Sytuacja Sophie najdotkliwiej pokazuje ówczesną sytuację kobiet i wyzwań, jakie przed nimi stoją – sposoby na pozbycie się niechcianego dziecka ze współczesnej perspektywy momentami bawią, ale równocześnie przypominają, ile wieków musiało minąć, aby kobieta mogła bezpiecznie rozwiązać ten problem. Siostrzeństwo jest wielopoziomową odpowiedzią na skutki patriarchatu. Począwszy od wsparcia kobiet w kryzysowych sytuacjach, w jakich znalazła się Sophie, przez intymną relację osładzającą małżeńskie posłannictwo, po próbę rekonstrukcji przeżyć intelektualnych – tu muzycznych – których kobietom sprowadzonym do roli kury domowej brakuje. Scena śpiewających i grających własnym ciałem kobiet robi należy do najbardziej zmysłowych i przejmujących w tym filmie. Nie muszę pisać o malarskich kadrach, bo w wypadku dzieła o artystycznej twórczości nie mogło być inaczej. Natomiast niewątpliwym atutem tego filmu jest sposób oddziaływania na widza. Z jednej strony magnetycznie przyciąga jego uwagę, by artystycznym okiem spoglądał na sylwetki postaci czy fakturę materiałów, z drugiej zaś przez cały czas towarzyszy mu uczucie niepokoju, z napięciem obserwujemy poczynania bohaterek, czekając, aż wydarzy się coś przełomowego. Wizualnie jest nie tylko ładny, ale też fascynujący, dzięki czemu bez znudzenia można przez kilka ostatnich minut filmu wpatrywać się w twarz bohaterki, bez trudu odczytując całą gamę uczuć towarzyszących jej w odbiorze przedstawienia operowego. Mimo to uważam, że kilka ostatnich scen opowiadających przyszłość obu kobiet jest niepotrzebnym dopowiedzeniem – trzaśnięcie drzwiami domu Heloizy stanowiłoby mocne i wymowne zamknięcie opowieści, nawiązujące do konwencji kina grozy. Magnetyczne, zmysłowe, kameralne kino. Ocena: 8/10 Wśród lodowatych podmuchów porywistego morskiego wiatru i huku fal uderzających o skały niepozorne poszukiwaczki skamielin Mary Anning i Charlotte Murchison dokonywały pionierskich paleontologicznych i geologicznych odkryć. Chociaż są bohaterkami "Amonitu", reżyser Francis Lee, gustownie i elegancko, wplątuje je w fikcyjną opowieść. PlaceSala Kinowa Podsycany przez tajemnicę, płomień zakazanej miłości wybucha ze zdwojoną siłą – przekonuje najpiękniejsza love story roku, „Portret kobiety w ogniu”. Film Céline Sciammy z miejsca podbił serca publiczności festiwalu w Cannes i uwiódł jurorów, którzy nagrodzili go za scenariusz. Subtelny, a przy tym ognisty melodramat francuskiej reżyserki to pochwała kobiecego spojrzenia i jego imponujący o miłości wyprzedzającej swój czas i intymnej więzi zdolnej przełamać niejedno tabu, ubiera w kostium – akcja rozgrywa się w Bretanii w 1770 roku – jak najbardziej współczesne pragnienia i uczucia. Bohaterkami filmu są szykowana do aranżowanego małżeństwa arystokratka Heloiza oraz przybyła z Paryża malarka, Marianna. Ta druga ma namalować portret tej pierwszej, ale w sekrecie: Heloiza nie chce bowiem pozować, buntując się w ten sposób przeciwko przymusowemu zamążpójściu. Marianna dyskretnie obserwuje swoją modelkę, intensywnie tworzy, ale niszczy kolejne wersje obrazu. Czuje, że nie pozna prawdziwego oblicza młodej kobiety tak długo, jak sama będzie ukrywać burzliwa, jak ocean u wybrzeży Bretanii, czasem intymna, jak cisza panująca w malarskiej pracowni; relacja pomiędzy obiema kobietami przyjmie nieoczekiwany kierunek. Arystokratkę i artystkę połączy wspólna tajemnica. Ta mistrzowsko poprowadzona opowieść o zakazanym uczuciu działa jak iskra, rozpalając wyobraźnię widowni. Zmysłowy, romantyczny, a zarazem drapieżny, „Portret kobiety w ogniu” umyka melodramatycznym kliszom – przede wszystkim dzięki pełnokrwistym, odważnym bohaterkom, które rzucają wyzwanie swoim francuski z polskimi napisamiPORTRET KOBIETY W OGNIU, reż. Céline Sciamma, Francja, 2019, 119' Buy ticket TICKET Seanse Search events: Categories Pałacowe Cinema Participants children youths adults Niektóre filmy typu Portret kobiety w ogniu: Carol (2015), Wyznaj to szeptem (2018), Lilie wodne (2007), Świat, który nadejdzie (2020), Amonit (2020). Pasujące atrybuty są pogrubione. Obejrzyj zwiastuny z tej listy, aby wybrać film Po pierwszym seansie Portretu kobiety w ogniu byłam zachwycona filmem, ale nie zdawałam sobie jeszcze sprawy z tego, że dzieło Sciammy zostanie ze mną na tyle miesięcy. Nie pomyślałabym też, że pod koniec października wciąż będe zadawała sobie pytanie, czy ta produkcja aby nie będzie moim filmem roku. Niezaprzeczalnie, Portret… rośnie we mnie coraz bardziej — i tęskno mi do dźwięku fal, tęskno mi do niepewności, w której mnie trzymał. Poniżej znajdziecie pięć powodów, za które tak bardzo pokochałam ten film. 1. To film, w którym dźwięk i muzyka naprawdę mają znaczenie. Rzadko kiedy film wypełniony jest ciszą, bo rytmu produkcji zawsze nadaje muzyka. Sciamma już na samym początku pisania scenariusza wiedziała, że w tym przypadku obędzie się bez niej. Chciała, by widz mógł wejść do świata jej bohaterek tak mocno jak to tylko możliwe. Rytmu nadaje więc szelest książek czytanych przez bohaterki, szum fal czy kroki bosych stóp. Słychać tu każdy szelest materiału, słychać każde westchnięcie — tak, Sciamma dostała Złotą Palmę za najlepszy scenariusz, ale na kanwie Portetu kobiety w ogniu mogą uczyć się nie tylko przyszli scenarzyści, ale i potencjalni dźwiękowcy. Owa cisza nadaje niesamowitego impetu emocjonalnego jednej z dwóch piosenek występujących w filmie – czterem porom roku Vivaldiego. Jeśli jeszcze nie widzieliście filmu, uwierzcie mi, że po jego seansie będziecie mieć go przed oczami słysząc dźwięki owej kompozycji. Sciamma przy pomocy ciszy zapracowała sobie na wielki, epicki muzycznie finał. Przy ręce każdej innej reżyserki, nie miałby szans na to by wybrzmieć tak dobrze. 2. To film, który sprawia, że coś czujesz. Kojarzycie to uczucie, gdy spoglądacie na dwoje fikcyjnych zakochanych i chcecie wykrzyczeć „just kiss already”? Portret kobiety w ogniu miesza to uczucie z wprowadzaniem nas w stan wiecznego kwestionowania czy my aby na pewno wiemy to co myślimy, że wiemy. Z jednej strony czas zajmuje nam przecież obserwacja rosnącego romansu, a z drugiej postaci, wydawałoby się z krwi i kości. Możemy pochylić się nad ich dramatami, kibicować w bolączkach codzienności i mieć na twarzy wielki uśmiech, gdy postanawiają trochę się rozebrać. Ten film bawi, czaruje, smuci i raduje. Jest wielką dawką emocji skondensowaną do niecałych dwóch godzin czasu ekranowego. 3. To film, w którym zadbano o równość. Przy pracy nad „Portetem” Sciamma zatrudniła niemalże tylko i wyłącznie kobiety. Miała ku temu dwa duże powody. Po pierwsze, wiedziała, że produkcja będzie oscylowała między aktorkami i chciała zadbać o ich komfort. Nie chciała pozwolić na żadne niestosowne zachowanie ze strony mężczyzn z zawodu, którzy nawet na fali #MeToo wciąż potrafią wierzyć w swoją bezkarność i nie boją się przekraczać pewnych granic. Sciamma postawiła na komfort i brak jakichkolwiek bodźców mogących zaszkodzić aktorkom. To jednak nie był jedyny powód. Reżyserce zależało również na tym, by wreszcie prace dostały kobiety, które po prostu na nią zasługują, a branża filmowa odpycha je rękami i nogami — no bo skoro robiła to tak długo, to czemu ma przestać teraz? Sciamma uwierzyła w talent niedocenianych kobiet i postawiła na nie swoje wszystkie karty. 4. To film o kobietach i dla kobiet. Za każdym razem, gdy myślę o Portecie kobiety w ogniu, pochylam się nad innymi aspektami filmu. Jednak od ostatniego seansu chyba najintensywniej zachwycam się (tak, zachwycam się bardzo intensywnie) nad tym jak w filmie została przedstawiona instytucja siostrzeństwa. Kobiety są tam dla siebie, pomagają sobie i starają się przejść wspólnie przez swoje bolączki oraz zrozumieć te, które należą do innych. Nic tu nie jest wyidealizowane, a produkcja maluje nam pejzaż tego jak powinna wyglądać zdrowa relacja między dziewczynami. W dodatku to film, który jest naprawdę odważny w mówieniu do kobiet. Na jego przestrzeni muszą walczyć między innymi z niechcianą ciążą czy bólami menstruacyjnymi. I jak to pierwsze często nadaje produkcjom dramatycznego tonu, to o menstruacji twórcy raczej boją się mówić… ale dlaczego? Dlaczego brakuje im odwagi w mówieniu o czymś tak przyziemnym i naturalnym? Czy świat filmowy twierdzi, że to nie jest dość ważne? Nie umiem policzyć ile razy siedząc w kinie zastanawiałam się nad tą kwestią, bo która kobieta raz w miesiącu delikatnie nie umiera? 5. To film, który dostał Złotą Palmę za najlepszy scenariusz. I jak nie uważam Złotej Palmy za jakiś niesamowity wyznacznik filmowej wartości, to w tym wypadku kłaniam się w kierunku jury. Portret kobiety w ogniu to produkcja, której scenariusz zachwyca swoją delikatnością i naturalnością. Sciamma podkreśla, że chciała po prostu opowiedzieć pewną historie bez dużego wgłębiania się w historię Francji. Tak, by mimo bycia filmem kostiumowym, Portret mógł być odbierany jako historia współeczesna. To jej się udało. Produkcja porusza mnóstwo tematów, które dziś są szczególnie aktualne bez silenia się na zardzewiałe dialogi. Tu każde słowo, które pada z ust głównych bohaterek ma swoją siłę i cel. Każdy kadr zaś może być ważny w następnej części filmu — wszystko jest tak pieczołowicie zaplanowane… A jeśli to nie świadczy o genialności produkcji to co innego? TTrrgMi. 388 61 8 6 129 227 318 104 3